Jak zacząć?
PRZEMYSŁAW IGNASZEWSKI • dawno temu • 2 komentarzeGdy ponad 4 lata temu podjąłem decyzję o tym, że muszę coś zrobić ze swoją wagą, nic nie wiedziałem o aktywnościach, zdrowym odżywianiu, ani tym bardziej o diecie roślinnej. Wszystko na czym mogłem się opierać to wiedza, którą pochłaniałem czytając fora internetowe i podpowiedzi, które pozyskiwałem telefonicznie od znajomych, którzy już biegali. W związku z tym, że wszystko zgrało się z moja przeprowadzką w północne rejony Polski ( pochodzę z Wlkp. ), byłem pozostawiony z tematem sam na sam. Dopiero po jakimś czasie zacząłem poznawać biegaczy z miasta w którym przebywałem.
Moja waga 135 kilogramów raczej nie sprzyjała bieganiu, ale determinacja była tak mocna, że nie sposób było mnie powstrzymać. Sam już nie pamiętam dlaczego tak bardzo byłem nakręcony, ale chyba największym motorem napędowym były uciekające kilogramy i waga, której wskazówka opadała w dół z zatrważającą prędkością. Teraz gdy moje parametry są już bliżej fit niż fat, często otrzymuje wiadomości z zapytaniem jak zacząć? Co robić na pierwszych treningach? Jak się odżywiać przed treningiem i po treningu ? Tak jak pisałem w jednym z wcześniejszych postów, nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, ale bardzo chętnie się podzielę tym, jak udało mi się dotrzeć do miejsca w którym aktualnie się znajduję.
Jak zaczynałem?
Wyszedłem z domu, ubrany w ciuchy, które w niczym nie przypominały ubrania sportowego: polar, gruba bluza do tego, bawełniana koszulka, obuwie niezupełnie sportowe. Zaczynałem biegać zimą, stąd moje ubranie na cebulkę. Po kilkuset metrach odczuwałem już skutki przegrzania, co stanowiło już pierwszą lekcję. Mój pierwszy wypad biegowy zakończył się po niespełna 4 kilometrach pokonanych w 30 minut. Z perspektywy czasu, wynik był to mizerny, ale radość po jego pokonaniu była przeogromna. Po powrocie do domu, oczywiście wszedłem na wagę, by zobaczyć ile ubyło i ku mojemu szczęściu, wyparowała ze mnie woda, dając wynik o 0,5 kg mniejszy. Tego wieczora starałem się nie objadać zbyt mocno, zaspokoiłem tylko swój głód by rano czuć tę samą "lekkość".
Zobacz też: 10 piosenek, które sprawią, że będziesz biegać szybciej
Jak wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia, dlatego przez kolejne dni starałem się powtarzać proceder, który tak bardzo mnie uszczęśliwiał. Z racji wagi musiałem czasem przystopować, gdyż dawały o sobie znać kolana zmuszając mnie do przerw w bieganiu. Natury nie oszukamy i czasem trzeba troszkę odpocząć, by nie "zajechać" naszych nóg.
Z czasem zacząłem powiększać przebiegnięte dystanse i po konsultacji z kolegą biegowym, podjąłem decyzję, że wystartuję w biegu zorganizowanym na 10 km. To chyba był przełom, zostało zasiane ziarno, którego plony zbieram do dziś. Wtedy dostałem złotą radę, by wystartować z samego końca, że wyprzedzając ludzi biegnących przede mną, odbieram im energię, zasuwając tym samym do przodu. Jakież było moje szczęście, gdy na mecie okazało się, że za mną przybiegło 800 osób. Gdy wręczano mi medal, czułem się jak zwycięzca biegu.
Oczywiście samo bieganie to nie tylko przebiegnięte kilometry i rekordy. Na ten mechanizm składa się również odżywianie. Świetną nauczkę kulinarną dostałem, przebywając na obozie Tatra Running, gdzie przed wycieczką w góry najadłem się bekonu, jajecznicy, co skutkowało moim niezbyt ciekawym samopoczuciem w trakcie wbiegania. Tę lekcję zapamiętam do końca życia i na pewno będę się stosował do niej. Wiem już, że najlepszym posiłkiem przed bieganiem jest lekkie pieczywo, naleśnik w towarzystwie czegoś słodkiego, przed długiem bieganiem, dzień wcześniej trzeba zjeść konkretny posiłek bogaty w węglowodany, by nie zabrakło paliwa, a w trakcie biegu najlepiej sprawdzają się daktyle, czekolada lub słodkie owoce.
Podstawą jest pogłębianie swojej wiedzy, czytanie publikacji popartych doświadczeniem fachowców, słuchaniem rad kolegów biegaczy. Należy jednak pamiętać, że mamy mózg, odczuwamy bodźce i przede wszystkim powinniśmy słuchać swojego ciała, które niewątpliwie jest naszym najlepszym doradcą i to on nam powie czy powinniśmy wyjść na trening, czy powinniśmy przystopować. Oczywiście, czasem odzywa się mały złośliwy człowiek w naszej głowie, który rozsiewa ziarno leniwca. Pod żadnym pozorem nie powinniśmy wsłuchiwać się w jego głos. Jeśli raz go posłuchamy, będzie z nami robił to co mu się podoba.
Na pewno istotnym faktem jest dobór obuwia i odzieży. Z racji tego, ze bardzo szybko chciałem się stać pro biegaczem, udałem się na zakupy do Decathlonu, gdzie nabyłem najprostszy model obuwia biegowego i jeszcze prostszą w budowie odzież termoaktywną, która sprawiła, że nie gotowałem się w trakcie biegania. Uważam, że inwestowanie w marki z górnych półek mija się z celem, na początku przygody biegowej (w jej trakcie również). Pamiętajcie, że logo za Was nie pobiegnie, to że będziecie obrendowani, nie uczyni z Was lepszych biegaczy. Jedyne, na czym nie powinniście oszczędzać ( jeśli już wiecie, że bieganie jest dla Was ) to obuwie biegowe, które uchroni przed kontuzjami.
Zobacz też: Buty do biegania – czy wiesz, jak wybrać najlepsze?
Bardzo dobrym posunięciem motywacyjnym jest przyłączenie się do ludzi biegających. Nic nie działa tak motywująco jak druga osoba lub kilkanaście innych osób. Umawiasz się wcześniej na wspólne bieganie i nawet gdy Ci się nie chce, nie masz ochoty — pobiegniesz. Głupio Ci będzie przed znajomymi pokazać, że dopada Cię leń lub inne słabości. Gdy już wyjdziesz z domu, polecisz jak na skrzydłach dziękując w myślach za tę decyzję.
Niewątpliwie bardzo motywująco działają wszelkiej maści aplikacje rejestrujące naszą aktywność. Pamiętam jak dziś, gdy wracałem z treningu, pierwszą czynnością było zrzucenie treningu i analiza każdego kilometra z uśmiechem na twarzy. Z czasem oczywiście możecie sobie sprawić zegarek gps, z którym będziecie pokonywać kilometry, choć uważam że nie jest to konieczne na poziomie rekreacyjnym.
Źródło: vegenerat-biegowy.blogspot.com
Ten artykuł ma 2 komentarze
Pokaż wszystkie komentarze